Kapadocja – perła środkowej Turcji

Kapadocja – perła środkowej Turcji

Artykuł miesiąca Podróże

Wiele osób słysząc o Turcji wyobraża sobie błękitną wodę Riwiery Tureckiej oraz kebaby. Kiedyś sama myślałam podobnie, aż do czasu gdy na jednej ze stron o “ rzeczach, które musimy zrobić przed śmiercią” ujrzałam przepiękną scenerię balonów wzbitych w powietrzu o wschodzie słońca, na tle niesamowitych skalnych formacji…To właśnie wtedy zainteresowałam się Kapadocją.

 

Kapadocja zwana także przez niektórych „księżycową krainą”, jest pełna wulkanicznych stożków, naturalnych jaskiń i korytarzy wyżłobionych przez rzeki. Jest to jedno z tych magicznych, bajkowych miejsc do których każdy chciałby się kiedyś wybrać. Kupując loty Budapeszt – Baku oraz Stambuł – Zaporoże, nie planowaliśmy z narzeczonym zobaczyć w Turcji coś więcej niż samą stolicę. Plan napięty, a dojazd do centralnej Turcji zająłby nam pewnie 15h w jedną stronę.

Kilka dni przed wyjazdem szukając idealnego prezentu urodzinowego dla przyszłego męża natknęłam się przypadkiem (no prawie) na okazyjną cenę biletu na lot balonem. Lot balonem o wschodzie słońca jest to największa (… i prawdopodobnie najdroższa) atrakcja tego regionu. Ceny za osobę są horrendalne i oscylującą między 100 a nawet 300 euro za osobę, w zależności o liczby osób w balonie. Mnie udało znaleźć się za dużo niższą cenę, a mianowicie 89 euro  co uznałam za wyraźny znak, że Kapadocja jednak musi zostać włączona do planu podróży.

 

Spis Treści

Kapadocja: dojazd

Dojazd do Kapadocji z gruzińskiego Batumi okazał się nie lada wyzwaniem. Po namowach panów z dworca autobusowego udaliśmy się do miejscowości Trabzon, położonej nad Morzem Czarnym, z którego „busy do Kapadocji jeżdżą co 30 min”. Co ciekawe, na miejscu okazało się, że na kilkanaście biur autokarowych, do tego regionu jeżdżą tylko dwa z nich, raz dziennie i do tego wszystkie autokary na następne kilka dni są pełne. No cóż, skłamię mówiąc, że nie chciałam wtedy zrezygnować z atrakcji. Turcy nie często znają język angielski, a Ci to chyba jeszcze o nim nigdy nie słyszeli. Znalazłam mapę kraju i rzucałam w facetów przypadkowymi nazwami miast, które według mnie mogły być dobrym miejscem przesiadkowym. Ostatecznie udało nam się dostać do miasta Goreme – gdzie znajdował się nasz hotel –  po 3 przesiadkach i godzinie walki. Już wtedy czułam się zwyciężczynią!

 

Od razu uderzyło nas gorące słońce i zadziwiająco mała liczba turystów jak na tak znane miejsce. Natomiast to, że prawie każdy znał język angielski był miłym dodatkiem, którego się nie spodziewaliśmy. Goreme jest to małe, klimatyczne miasteczko prawie w całości zbudowane z piaskowca, wplecione w powulkaniczne pozostałości. Brak betonowych budynków, wieżowców, to wszystko sprawia, że człowiek czuję się jakby spokojniejszy.

O zachodzie słońca mnóstwo ludzi wychodzi na punkt widokowy, aby podziwiać niesamowitą panoramę skalnego miasta. Dla głodnych podróżnych, Kapadocja ma wiele restauracji z widokiem. Koniecznie trzeba spróbować kebaba, podawanego w glinianym naczyniu oraz pysznego puddingu ryżowego. Następnie najlepiej udać się na powolny spacer wąskimi uliczkami. Dla ciekawskich jest wiele muzeów, także podziemnych, które pomogą zgłębić większą wiedzę na temat krainy oraz poczuć, jak ludzie mieszkali w dawnych czasach. Znajdziemy też wiele hoteli zbudowanych w jaskiniach, co z pewnością pozwoli jeszcze bardziej „wczuć się„ w klimat tego miejsca.

Lot balonem

Dla nas pobudka następnego dnia zaczęła się już o godzinie 4 rano. Zostaliśmy zabrani do biura, z którego zakupiliśmy wycieczkę. Gdy zbliżała się pora wschodu słońca zostaliśmy zawiezieni na obrzeża miasteczka, gdzie balony były już prawie gotowe na podróż. Do każdego kosza przypadało ok. 15 osób, lecz nie było ścisku, którego się obawiałam. Lot balonem okazał się całkowicie warty swojej ceny, aż zapierający dech w piersi. Jest to doświadczenie, które trzeba przeżyć, koniecznie w tym miejscu. Lot trwał około godziny. Nasz pilot czuł się na tyle pewnie, że schodził w dół tak bardzo, że niemalże udawało nam się dotknąć piaskowych stożków. Zrobiłam ponad 300 zdjęć, ale wiem, że żadne nie potrafi ukazać piękna tego wydarzenia. Wtedy przypomniałam sobie artykuł i zgodziłam się, że jest to „rzecz, którą należy zrobić przed śmiercią”. Co nie znaczy, że już mogę umierać 😉

 

Jeśli miałabym zrobić bilans zysku i strat, to myślę, że znacznie się wzbogaciłam: w doświadczenia, w piękne krajobrazy i dodatkowy kilogram puddingu. A każdy kto zastanawia się nad lotem balonem niech mi zaufa – tego nie można przegapić!

5 1 vote
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest

1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments